Sercem malowane (Cz. 2)

Sercem malowane (Cz. 2)

Wielką sławę w roku 1925 przyniosły Stryjeńskiej obrazy malowane na Międzynarodową Wystawę Sztuk Dekoracyjnych i Przemysłu Współczesnego, w Paryżu. Księżniczka polskiego malarstwa otrzymała 4 Grand Prix za obrazy ścienne, plakat, tkaninę i ilustrację książkową. Te osiągnięcia rozsławiły imię Stryjeńskiej w Europie. Otrzymała wówczas także order Legii Honorowej. Podkreślano we Francji, że twórczość malarki jest oparta na tradycji polskiej a jednocześnie na wskroś nowoczesna. Było to dla Zachodu interesujące, ponieważ Stryjeńska nie powielała nowinek francuskich, tylko prezentowała swoją wizję i własny, rozpoznawalny styl. Jej obrazy były afirmacją życia i natury, pełne optymizmu, witalności, barwności. Artystka akcentowała, rytm i linię w połączeniu z dekoracyjnymi szczegółami. Recenzentów zachwycał wszechobecny rytm i dynamika, soczyste kolory oraz silnie zakreślone kompozycje wykazujące czytelny związek z polskim folklorem a piastowską historią Polski.

Pory roku. Listopad-Grudzień (Korowód I – z jeleniem)

Zbiór jabłek
Scena rodzajowa

Widzowie byli pod dużym wrażeniem cyklu, który stanowił alegorię następujących po sobie miesięcy. Stryjeńskiej “Pory roku”, które zdobiły pawilon polski, święciły największy triumf podczas paryskiej wystawy. Dwanaście miesięcy przedstawia gospodarskie prace na wsi w rytmie zmieniających się pór roku. Każde z sześciu pokazywanych malowideł zawierało ilustrację dwóch miesięcy. Dla przykładu Styczeń i Luty mają niby pióra mają na głowie, ale to są kwiaty mrozu, zmarzłego na szybach. Postacie są otoczone scenami z życia, obyczaju i pieśni ludowej. Rumiane twarze, bujne piersi, sylwetki pełne ruchu i energii – radość życia. Tu wianki puszczają na wodę, tam żeńcy zbierają zboże…

.

1. Żniwa; 2. Sanna w górach.

Nie było żadnych wątpliwości Stryjeńska – malarka „stała się symbolem tego, co najlepsze w sztuce polskiej odrodzonego po 123 latach niewoli kraju” Na to wielkie wydarzenie Polacy przygotowali szczególną prezentację, ponieważ była to pierwsza szansa po odzyskaniu niepodległości szansa by skonfrontować polską kulturę z tym, co prezentowały inne państwa powojennej Europy. Paryska wystawa była wielkim triumfem sztuki polskiej. W sumie Polska zdobyła 36 razy Grand Prix, a na 250 wyróżnień Polacy otrzymali aż 169.

Rodzina Piasta Kołodzieja i anioły

Tak opisała Stryjeńska swój pobyt we Francji : “P a r y ż! Zamieszkaliśmy w hoteliku koło Panteonu, a potem przenieśliśmy się bliżej Montparnasse’u, na rue de Rennes. Paderewski nie wrócił jeszcze z Ameryki, a my poznaliśmy m.in. dyrektora Vieux-Colombier, p. Copeau, i jednego bogatego Żyda Löwenfelda. Od ruchu i przepychu życia paryskiego zamąciło mi się w głowie. Któregoś dnia obudziłam się wcześnie, obok mnie na szerokim francuskim łożu chrapał w głębokim śnie Karol – piękny i najdroższy. Patrzyłam na niego z miłością, ale i przerażeniem, że świat może mi go odebrać, a ja będę bezbronna razem ze swą sztuką”.

Paryż i karoca – obcy świat w obrazie Stryjeńskiej.

Znany bogacz paryski i monsieur Löwenfeld złożył nam wizytę i zaczął interesować się naszymi w Paryżu zamierzeniami. Pewnego dnia Löwenfeld zaprosił mnie samą na śniadanie na Champs Élysées i opowiada o swym doświadczeniu życiowym. Mówi, jakimi drogami trzeba stąpać, aby w Paryżu zdobyć powodzenie i prasę. Gdy zechcę pracować i wystawiać swe obrazy, może mi wszystko ułatwić, mając stosunki i potencję, jaką daje złoto. Tylko trzeba iść za jego radą. Następnie Löwenfeld zaprosił mnie do swego biura w okolicy Madeleine i pokazał zgromadzone w biurku fotografie nagich dzieł sztuki, które mi się wydały przy naszej rozmowie co najmniej niestosowne. Mówił, że pracuje tutaj czasem, z dala od domu i gości. Ma ponadto własny teatr w Londynie, który musi mi kiedyś pokazać, a przy tym zaangażowany jest bardzo korzystnie w wielu różnych przedsiębiorstwach. Pragnąłby, abym przede wszystkim miała swe atelier i przyjdzie mi z pomocą finansową. W tym celu ma zamiar zrobić ze mną kontrakt na dwa lata. Za warunek jednak stawia kompletne wykonanie jego programu i rozłączenie się z Karolem. „Jest to – mówi – niepotrzebna dla pani dystrakcja i żadnej przyszłości ten stosunek nie ma. Niech pani mi wierzy, ja znam życie”. Być może ze względu na jego łysą czaszkę, na starą, opasłą postać nie mogłam skorzystać z tej oferty demona złota – podsumowała ten epizod Stryjeńska.

W łodzi

Paradoksalnie, największy sukces artystyczny Zofii Stryjeńskiej łączył się z załamaniem psychicznym związanym w kryzysem małżeńskim. Stryjeńska nie umiała godzić życia osobistego i pracy. Traci męża. Tam w Paryżu coś pękło między nimi. Mąż wyraźnie jej unikał i lekceważył w towarzystwie, stale przebywał też ze znajomymi. A przecież właśnie wtedy on powinien kochać swoją utalentowaną żonę najmocniej na świecie. Zofia też nie jest bez winy. Jej dzikość, zapalczywość i zazdrość zrobiły swoje. Oboje przyczynili się do niepowodzenie małżeńskiego. Przyjaciele starają się jeszcze ich pogodzić. Na próżno.

Karol Stryjeński z trójką dzieci.

Zofia pragnie jeszcze uratować związek. Jedzie z dziećmi do Zakopanego. Karol jest niewzruszony. W zapiskach Zofii znajduje się takie zdanie: „Karol nie może już żyć ze mną”. W roku 1927 rozwiodła się z mężem, przeniosła do Warszawy i po dwóch latach poślubiła aktora Artura Sochę. I ten związek okazał się nieszczęśliwy : malarka zapracowywała się, by w okresie kryzysu ekonomicznego utrzymać siebie, dzieci i stroniącego od pracy męża. Po kilku latach ponownie się rozwiodła.

.

W 1929 roku Stryjeńska wydała brawurową serię 12 ilustracji zatytuowanych “Tańce polskie” przedstawiając taneczny folklor poszczególnych regionów Polski, m. in. “Mazur” i „Krakowiak”. Weszły one na trwałe do polskiej wyobraźni podkreślając bogactwo ludowej kultury. Dwa lata później stworzyła sześć plansz fascimilowych zatytułowanych „Obrzędy Polskie” które w ekspresywny sposób odkryły na nowo polskie obyczaje, łącząc wątki ludowe z katolicką tradycją. W okresie swojego przebywania w Warszawie udało się jej rozwinąć działalność ilustratorską, ozdobiła książki uznanych autorów (m.in. „Treny” Jana Kochanowskiego) w 1930 r.

.

Wrodzoną dzikość i niezależność jej artystycznej natury spotęgowały i skomplikowały osobiste przejścia, namiętności uczuciowe i konflikty artystyczne. Zakocha się jeszcze dwa razy, ale na krótko. Do nikogo nie czuje tego co do Karola. Pierwszy mąż pozostanie w jej sercu na zawsze. Stryjeński umrze niespodziewanie w 1932 roku. Jej trudną sytuację pogłębiał kryzys, który w latach30-tych dotknął światową gospodarkę, a przy okazji też rynek sztuki. Obrazy przestały się sprzedawać. Zofia siedziała sama i głowiła się, jak związać koniec z końcem.

Laura i Filon – ilustracja do sielanki o zawiedzionej miłości.

“Wstrętna samotność – pisała w Nowy Rok, 1 stycznia 1934. – Gęby ni do kogo otworzyć, nie ma z kim podzielić radości, gdy stworzy się coś dobrego. Nie ma z kim posmucić się, powzdychać. Nie ma z kim iść do kina”. W sumie to nie szalone miłosne historie, nie romanse, aniu nie te związki były dla Stryjeńskiej najważniejsze. Zdaje się, że jej największą miłością była sztuka. To dla sztuki zarywała noce, to sztuka zajmowała ją tak że nie wychodziła kilka dni z domu. A przede wszystkim to sztuka była z nią przez całe życie. Trudno zliczyć jej przeprowadzki i podróże, raz podejmowane z konieczności, innym razem – z porywu fantazji. Brak własnego miejsca na ziemi doskwierał jej, lecz nie umiała stworzyć domu.

Autorem tekstu tej sielanki jest Franciszek Karpiński (1741-1825) a muzykę opracował Tadeusz Sygietyńsk, twórca zespołu “MAZOWSZE” (3:58) https://www.youtube.com/watch?v=34bEUK7yjDI&t=2s .

.

Tymczasem rzeczywistość nie dawała o sobie zapomnieć. Malarkę nachodzili dłużnicy. Klientów na obrazy nie było, a jeśli już się ktoś znalazł, to kupował piękne obrazy za bezcen. Zamiast pracować nad dużymi projektami, Stryjeńska chwytała się każdego zajęcia. Nie rozumiała, dlaczego inni, mniej ważni twórcy, cieszą się uznaniem, a ona skazana jest na niemal taśmową produkcję prac.

1. Macierzyństwo; 2. Stryjeńska przy sztaludze; 3. Prząśniczka.

Nasze państwo znane jest z tego, że lekceważy talenty a nagradza miernoty. Stryjeńska nie umiała i nie chciała zabiegać o uznanie. Nie należała też do koterii. Jedyny znany fakt zainteresowania się organów państwa artystką, to zajęcie jej obrazów przez komornika na wystawie w Instytucie Propagandy Sztuki. Sprawa wywołała sensację. Nikomu jednak nie przyszło do głowy przyjść z pomocą Stryjeńskiej, żyjącej w nędzy. Doprowadzona brakiem pieniędzy do rozpaczy sprzedała kilka obrazów lichwiarzom. Stryjeński już nie żył. Jedyną pociechę stanowiły dla Zofii jej dzieci. Podrosły, miały swoje sprawy. Pragnęła uchronić je przed tym, co ją samą spotkało.

Syrena z rozgwiazdą – ilustracja na M/S Batory

Wraz z kryzysem i zbliżającą się wojną Zofia Stryjeńska coraz mocniej musiała walczyć o środki na przeżycie. Nie posiadała ona bowiem nawet własnego kąta, mieszkając w wynajmowanych mieszkaniach albo u rodziny. Na szczęście była jeszcze w pełni sił i wierzyła, że jej los musi się poprawić. Tak się stało, ale nie na długo. W 1938 roku otrzymała parę zleceń z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Brała też udział w dekoracji wnętrz naszych słynnych statków „Batorego” i „Piłsudskiego”. Wykonała dekorację sali w cukierni Wedla. Zrealizowała też scenografię i projekty kostiumów do baletu Korola Szymanowskiego „Harnasie”. Znowu zaczęto kupować jej obrazy o tematyce słowiańskiej i historycznej, ale zbliżał się wrzesień 1939.

.

Sceny jak z “Pana Tadeusza” – Ludowe stroje na Wileńszczyźnie i polonez. Tam też była Zosia Soplicowa (z d. Horeszkówna). Czy Zofia i Karol Stryjeńscy jednemu ze swych bliźniaków nadali imię Jacek sugerując się barwną potacią Jacka Soplicy?

.

Mało jest informacji o życiu Stryjeńskiej podczas niemieckiej okupacji. Wiadomo tylko, że wojnę przebyła na terenie Krakowa, w ciężkich warunkach. Nadal rysowała powielając dawne pomysły. Praca była dla niej ucieczką od koszmaru wojny. Los oszczędził jej widoku zagłady domu i całego miasta, jak to się stało w Warszawie.

W styczniu 1945 roku dowódca nacierającego Frontu, marszałek Iwan Koniew wydał rozkaz oficerom, aby w miarę możliwości nie prowadzić walk na terenie Krakowa. Dzisiejsze narracje pomijają fakt, że nacierające na miasto pododdziały i żołnierze armii radzieckiej zostali poinformowani o najważniejszych i najcenniejszych obiektach zabytkowego miasta. Dowiedzieli się, że ich zadaniem jest nie tylko zdobycie, ale i ocalenie Krakowa. Dlatego zrezygnowano z uderzeń artylerii i lotnictwa prowadząc jak najszybsze działania nacierających oddziałów w celu sparaliżowania obrony niemieckiej. Głowny atak skierowany był od strony północno-zachodniej i 18 stycznia wojska radzieckie bardzo szybko zajęły północną część Krakowa. Nastepnego dnia zdobyto Stare Miasto.

Zagrożeni odcięciem dróg odwrotu, Niemcy pospiesznie wycofali się wysadzając w powietrze wszystkie mosty na Wiśle. A dziesięć lat później Miejska Rada Narodowa nadała marszałkowi Koniewowi honorowe obywatelstwo Krakowa.

Jednak Stryjeńska podjęła decyzję o emigracji i opuściła Polskę na zawsze. Trafiła do Szwajcarii, gdzie mieszkali już jej córka i synowie. Starała się zbudować sobie tam nowe życie, ale nie umiała się odnaleźć. „Jej stracony dom to była Polska” – pisał syn Jan. Zamieszkała z dziećmi w Genewie, gdzie zmagała się z problemami finansowymi i tęsknotą za ojczyzną.

.

Żyjąc na emigracji, Stryjeńska tworzyła głównie na zamówienie Polaków mieszkających we Francji i USA. Ale nie malowała już tak jak dawniej. Jej powojenne obrazy w większości nie dorównują dziełom, które powstały w okresie międzywojennym. Malowała głównie dla pieniędzy i ostatecznie popadła w schematyzm.

Błyskawica

W Szwajcarii zaczęły się rodzić jej wnuki, ale nastąpiło następne uderzenie losu: w roku 1961 zmarł Stryjeńskiej 58-letni syn, Jacek – uznany szwajcarski malarz. Po tym wydarzeniu nie umiała już żyć na Zachodzie. Artystką i niepokorną osobowością była od dziecka. W latach świetności czerpała z życia pełnymi garściami – tworzyła obrazy, kochała mężczyzn i dzieci, cierpiała, pisała listy i wspomnienia. Wszędzie było jej pełno. Zepchnięta na margines, nie mogła poradzić sobie z pustką. Polska była jej straconym domem. Tęskniła za nim do końca swoich dni.

Pomimo tego, że Stryjeńska po II-giej wojnie światowej nie stworzyła nic godnego uwagi, to zainteresowanie nią nie zgasło i nawet dziś powstają nowe dzieła dokumentujące jej życie i twórczość.

.

Stryjeńska była niezwykle płodną artystką, jej niezliczone obrazy krążą po całym świecie – w muzeach, na aukcjach dzieł sztuki i w prywatnych kolekcjach. Artykuł ten dedykuję mojej ś.p. Mamie, która urodzila się przed 100 laty i była imienniczką tej wielkiej artystki.

Takie klocki z ludowymi strojami pamiętam z dziecięcych lat. To był mój pierwszy kontakt z obrazami Zofii Stryjeńskiej.

_______________

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Translate »