Mazurska pieśń

Mazurska pieśń

Na zakończenie “tryptyku” warmińsko-mazurskiego chcieliśmy dodać piosenkę “Mazurska kraino” która podbiła publiczność na festiwalu piosenki w Opolu. Śpiewał duet Zofia i Zbigniew Framerowie, czytelnikom też by się chyba tu podobała ale dziwnym trafem zniknęła z internetu. Oto początek piosenki, autorem tekstu jest W. Jeżewski a muzykę skomponował B. Sutt :

Subtelna jak jezior westchnienie
Gdy pieści ją warkocz z promyków i mgieł
Wiosenna jak błękit i zieleń
I nasza – jak czerwień i biel.

Dzień w zorzy wieczornej przemijał
Do lasu szedł wieczór jak bajka ze snu
A księżyc nad brzozy się wspinał
I srebro nam sypał do stóp
I wtedy w twych oczach zjawiła się miłość
Zagrzmiała wyznaniem melodia i wiersz.

Refren:
Mazurska kraino, i latem, i zimą
Jeziora twe witam i las
Mazurska kraino, i latem, i zimą
Jeziora twe witam i las

W poprzednim artykule znajdziecie również jeden z wierszy ludowego poety Michała Kajki, samotnego barda polskości na przedwojennych Mazurach, zgermanizowanych pod nazwą Provinz Ostpreußen. Jego proste, pełne miłości do języka polskiego teksty też nadają się może do nucenia jako ballady?

.

Oto ulubiona leśniczówka Gałczyńskiego w calej krasie. Przed domem na pniu siedzi poeta (statua) zapatrzony w las. Za budynkiem ścieżka prowadzi wdół skarply, prosto do jeziora.

Na mazurskiej równinie, w głębi Puszczy Piskiej znajduje się miejsce, w którym najchętniej przebywał Konstanty Ildefons Gałczyński (1905-1953), jeden z najbardziej ulubionych w Polsce poetów. Chodzi o leśniczówkę Pranie, znajdującą się na wysokiej skarpie Jeziora Nidzkiego.

.

1. Historyczne zdjęcie, gdy nie docierała tam elektryczność, a droga była piaszczysta; 2. Rzeźba poety siedzącego przy domu.

.

Autor wielu wspaniałych wierszy, poematów i “Kroniki olsztyńskiej” brał udział w Kampanii Wrześniowej 1939, dostał się do niewoli. Został uwięziony w Stalagu XI-A (Dolna Saksonia, na płd od Berlina) i po wojennej tułaczce wrócił do Polski. Kiedy funkcjonariusze warszawskiego Związku Literatów rozkręcili przeciw Gałczynskiemu nagonkę, poeta zapadł w depresję. Latem 1950 roku opuścił wielkomiejski zgiełk. Schronił się w leśniczówce Pranie, położonej na niewielkiej polanie Piskiej Puszczy i wybrał to miejsce na długi pobyt dla siebie i rodziny. Zaprosił go tam ówczesny leśniczy Stanisław Popowski nie wiedząc, że przyczynia się do powstania legendarnej historii tego miejsca.

.

W grudniu 1950 roku leśniczy Popowski przywiózł Gałczyńskich saniami ze stacji kolejowej Ruciane Nida.

.

Z wysokiej skarpy roztaczał się widok na Jezioro Nidzkie, a ściany domu ozdabiały pędy dzikiego wina. W leśniczówce poeta znalazł ukojenie i spędzał tam wiele miesięcy razem ze swoją rodziną. Pod urokiem otoczenia powstał jeden z najpiękniejszych opisów mazurskiej ziemi. Poniżej: biurko Gałczyńskiego i kilka zwrotek znanego wiersza, poświęconego miejscu, w którym spędził wiele szczęśliwych dni.


W LEŚNICZÓWCE

Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły
w taką kapelę dużą,
domek z czerwonej cegły
rumieni się na wzgórzu:
to leśniczówka Pranie,
nasze jesienne mieszkanie.

Chmiel na rogach jelenich
usechł już i się sypie;
w szybach tyle jesieni,
w jesieni tyle skrzypiec,
a w skrzypcach, byle tknięte,
lament gada z lamentem.

Za oknem las i pole,
las – rozmowa sosnowa;
minął dzień i na stole
stoi lampa naftowa,
gadatliwa, promienna
jak ze stołu Szopena.

Gwiazdy jak śnieg się sypią,
do leśniczówki wchodzą
każdą okienną szybą,
każdą wrześniową nocą;
w twoim małym lusterku
noc świeci gwiazdą wielką.

Chodzi wiatr nad jeziorem,
trąca dęby i graby;
i znów wieczór, wieczorem
znów zaświecamy lampy;
o, leśniczówko Pranie:
lamp lśnienie, migotanie,
księżyc na każdej ścianie,
nocne muzykowanie.

Gałczyński był niesłychanie utalentowanym, wspaniałym poetą, zadebiutował jako nastolatek. Ówcześni poeci zazdrościli mu łatwości pisania, subtelnego wyczucia satyry jak i poematów o głębokiej, filozoficznej myśli. Cechą charakterystyczną poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego jest oryginalne łączenie liryzmu, osobistej refleksji i baśniowości z groteską i satyrą. Poeta swobodnie operuje różnorodnymi stylami i całą gamą prostych wzruszeń, opiewając uroki życia rodzinnego i przyrody.

Swoją wielką miłość poznał przez Lucjana Szenwalda, młodziutkiego wówczas poetę, późniejszego kronikarza dywizji kościuszkowskiej, śmiertelnie ranionego w roku 1944. Z Natalią spotkali się we trójkę w kawiarni “Mała Ziemiańska” i Gałczyński uległ urokowi poznanej dziewczyny. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, Natalia studiowała w Warszawie romanistykę a przyjechała z Kalisza, gdzie przebywali jej rodzice, gdyż ojciec Konstanty Awaszwili służył tam jako oficer w rosyjskim wojsku. Matką Natalii była Rosjanka i z czasem nazwisko gruzińskie zmienili na Awiłow. Córka więc była nie tylko piękna, ale miała trochę egzotycznej urody i niezwykłe pochodzenie, po linii ojca należała do starych gruzińskich rodów. Jak zauważył Ildefons Gałczyński, nowopoznana studentka miała czarne włosy, ogromne, niebieskie oczy i okrągłe usta. Gdy podczas jednego z pierwszych spotkań zapytała: „czemu pan tak na mnie patrzy”, powiedział: „Bo pani ma taką małą twarz i takie duże oczy.”

.

1. Księżniczka Natalia i zakochany poeta; 2. Gałczyński wcielony do wojska.

Pobrali się w czerwcu 1930 a następnie zamieszkali w Wilnie, gdzie Gałczyński nawiązał współpracę z radiem i wspólnie z kolegą prowadził audycję satyryczną Kukułka Wileńska. Tam urodziła się im córka Kira. Na początku II wojny światowej, Gałczyński został powołany do wojska i brał udział w kampanii wrześniowej jako członek Korpusu Ochrony Pogranicza. Okres okupacji spędził w niemieckim stalagu XI A (Altengrabow-Dörnitz k. Magdeburga). Już w połowie września napisał Pieśń o żołnierzach z Westerplatte. W 1942 roku Gałczyński pisze na blankietach obozowych trzy wiersze, które później wysyła swojej żonie (List jeńcaSrebrna akacja i Dzika róża). Gdy wojna się skończyła, przebywał w Brukseli i Paryżu.

W trudnym okresie na wygnaniu Gałczyński nie ustrzegł się od kilku romansów. Jednak jego małżeństwo przetrwało. Ale jak to się stało, że żona mu wybaczyła? Ich córka Kira Gałczyńska powiedziała w jednym z wywiadów, że rodzice odbyli szczerą rozmowę na temat romansów Konstantego, wszystko sobie wyjaśnili i potem nigdy nie wracali do tematu. „Matka uznała, że nie będzie to miało wpływu na ich życie, na ich niezwykłą miłość”.

BYLIŚMY NIELUDZKO SZCZĘŚLIWI

Już kocham cię tyle lat,
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
a może dziewięć – nie wiem.


Splątalo się, zmierzchło – gdzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem – i myślę w pół drogi,
że tyś jest rewolta i klęska, i mgła,
a ja to twe rzęsy i loki.

Natalia była nie tylko jego zoną i fascynującą kobietą, ale i muzą, natchnieniem w twórczości. Napisał dla niej dziesiątki wierszy. Srebrna Natalia nadawała też sens prozaicznej codzienności. Była jego opiekunką, czułą pocieszycielką. Była pierwszą czytelniczką jego wierszy i agentką literacką (dzisiaj powiedzielibyśmy – menadżerką).

.

Gałczyńscy w Warszawie. Koniec wojny i nadzieja na szczęśliwe życie.

Do Polski powrócił w 1946 i zamieszkał w Krakowie. Jak wspomina córka, “W marcu 1946 roku usłyszałam pukanie do drzwi, kiedy je otworzyłam, zobaczyłam posiwiałego już nieco pana w mundurze i berecie. Zapytał, czy jest pani Natalia Gałczyńska”, On pierwszy rozpoznał córkę, którą widział po raz ostatni gdy miała trzy latka. Nie lubił wracać do przeżyć wojennych i topił je w alkoholu, uzależniając się od niego. Gałczyńscy zamieszkali w Krakowie, dokąd przyjechał ponownie po kilku latach by oglądać figury z ołtarza Wita Stwosza. Natchniony ich pięknem, napisał słynny poemat i poświęcił go twórcy tych rzeźb.

Po kilku latach Gałczyński z rodziną przeprowadził się do Szczecina. Spędził tam dwa lata i miastu na Odrą dedykował kilka pięknych wierszy. Na pamiątkę tego pobytu postawiono rzeźbę “Zaczarowana dorożka” na Placu Gałczyńskiego, a od roku 1998 w Szczecinie organizowany jest konkurs poetycki jego imienia. W roku 1950 Warszawa była miejscem Międzynarodowego Kongresu Pokoju, podczas którego Gałczyński odczytał Przez świat idące wołanie – swój poemat o pracy i pokoju :

Kończy się dzień. Kobieta ustawia talerze.
Chłopak bochenek chleba wiezie na rowerze.

Stolarz hebel odłożył. Wnet światło ogarnie
latarenki przy bramach i duże latarnie.

Wszędzie lampy rozbłysną różnokolorowe:
na torach i okrętach światła sygnałowe,

lampy w szkołach i w sklepach, lampy w bibliotekach
i na wieżach stalowych, i na miękkich rzekach /.. /

i te we mgle, na drutach, którymi wiatr kiwa,
i tak się trudno rozstać. I te migotliwe

w autach i w motocyklach, różnych świateł dużo.
I świecznik-meluzyna w hotelu “Pod Różą”,

Gdy to wszystko zapłonie i oczy zadziwi,
w jakiejś bocznej uliczce dorożkarz sędziwy

również swoje zaświeci latarnie z cyframi
i do chóru je włączy. A przy każdej bramie

już się świeci – i latem, i podczas śnieżycy –
jak gwiazda numer domu i nazwa ulicy.

.

Wiem, wiem – obecnie to może brzmi staroświecko, bo w świecie “kreatywnej” ekonomii i wykolejonej kultury śmiech budzą takie rzeczy jak zwykła praca. Ale te mamidła przeminą, a poezja Gałczyńskiego pozostanie. Jak wspomnieliśmy na wstępie, Gałczynski wyjechał z Warszawy zmęczony wielkomiejskim tłokiem i nasilającą się nagonką, jaką przecwko niemu rozpoczęli niektórzy literaci, zarzucając mu rzekomo burżuazyjne wątki w twórczości. Negatywne stanowisko Zjazdu Związku Literatów Polskich (ZLP) i potępienie przez A. Ważyka (sekretarza związku, właśc. nazwisko – Wagman, 1905-1982) spowodowały zamknięcie się drzwi redakcji czasopism i wydawnictw. Nie mogąc drukować swoich wierszy, Gałczyński przejął się wszystkim do tego stopnia, że zapadł na depresję.

Wspólny wyjazd do Czechosłowacji; Podebrady 1949.

Kiedy z wyroku ZLP Gałczyński utracił możliwość zarobku, to w roku 1950 ciężar utrzymania rodziny wzięła na siebie jego żona wykonując tłumaczenia z rosyjskiego i pisząc na maszynie. Kira Gałczyńska powiedziała : “Mama uważała, że to należy do jej obowiązków, czuła się bowiem szczodrze obdarowana w zamian. Była podporą ojca zwłaszcza, gdy było mu trudno w chorobie”. Po ucieczce Czesława Miłosza z placówki dyplomatycznej w Paryżu, Gałczyński zadedykował mu “Poemat dla zdrajcy”.

.

Wśród wielu pamiątek po Gałczyńskim zachował się jeszcze numer obozowy 5700 ze stalagu Altengrabow koło Magdeburga, a także list do żony wraz z wierszem.

.

Z upływem lat widać wyrażnie jak bardzo różniły się ich drogi życiowe pomimo, że dwukrotnie się kiedyś przecinały : w Wilnie i w Krakowie. Miłosz był niewątpliwie jednym z najbardziej inteligentnych oportunistów. Gdy Gałczyński walczył we wrześniu 1939, Miłosz postarał się o paszport litewski który chronił go w okupowanej Polsce. Kiedy Gałczyński został uwięziony na terenie Niemiec w obozie jenieckim a takie talenty jak Baczyński czy Gajcy ginęły w Powstaniu Warszawszkim – to Miłosz się schował w majątku Jerzego Turowicza. Gałczyński po wojnie wrócił z Paryża do Polski, a Miłosz wyjechał do Paryża na posadę w ambasadzie PRL, z której nawiał w roku 1951. A żartowniś Gałczyński takimi słowami zakończył swoją “Balladę o trzęsących się portkach”:

Gdy wieje Wiatr Historii,
ludziom jak pięknym Ptakom
rosną skrzydła, natomiast
trzęsą się portki pętakom.

Żyjąc bezpiecznie na emigracji, Miłosz związał się ze środowiskiem Giedroycia i jego paryskiej “Kultury” gdzie pasją jego twórczości stało się obrzucanie Polaków inwektywami. Prawie każda jego książka zawierała paszkwile i była złośliwą dyskwalifikacją polskiej kultury. Może takie pisanie ułatwiło mu przeskoczyć na drugą stronę barykady i dostać posadę profesora polskiej literatury na uniwersytecie w Kalifornii… Kiedy dostał nagrodę Nobla, na fali Solidarności posypały się zaszczyty i nawet kardynał S. Wyszyński wysłał list gratulacyjny. Jednak po przeczytaniu jednek z książek Miłosza, prymas był oburzony i do głębi wstrząśnięty. Powiedział wówczas: “Człowiek może błądzić, może popełniać różne, nawet złe czyny bo ma wolną wolę. Ale nie ma prawa o tym pisać, upowszechniać i zatruwać ducha narodu. To jest zbrodnia i tego czynić nie wolno!

Po ucieszcz z polskiej ambasady nabrał Miłosz odwagi by napisać rozliczenie z pisarzami, którzy pozostali w kraju. Korzystał też z pomocy francuskiego wydawnictwa Centre du Dialogue, dla którego przetłumaczył kilka ksiąg Starego Testamentu. Z drugiej storny, trzeba przyznać że był zdolnym poetą. Pozostała w nim jednak zgaga z powodu “Poematu dla zdrajcy” i w zemście skierowanej ku autorowi sugerował, że Gałczyński popełnił samobójstwo. Tymczasem Gałczyński zmarł na trzeci z kolei zawał serca, spowodowany m.in. nagonką zorganizowaną przez ZLP. Córka Gałczyńskich twierdzi, że “… Bez mamy ojciec żyłby krócej. Uważam, że wielu wierszy mojego ojca by nie było, gdyby nie mama. Wspieranie go było dla niej obowiązkiem. Nie musiał się troszczyć o codzienne sprawy. Mama robiła to za niego. Ona gwarantowała potrzebny mu spokój.”

.

Szczęśliwe lata w Puszczy Piskiej, we dwoje przy lesie oraz – na zdjęciu prawym – razem z córką.

Jeszcze w 1952 r. wraz z żoną Natalią snuł plany zamieszkania na stałe w okolicy jeziora Nidzkiego, ale wszystko zniweczyła nagła śmierć poety w grudniu 1953. W tymże roku zdążył jeszcze pogratulować córce za pomyślną maturę. Kira chyba sprawiła dużą radość tacie, gdy napisała pracę o Janie Kochanowskim. Natalia Gałczyńska przeżyła swegeo męża o 23 lata. Nie potrafiła pogodzić się z jego śmiercią i nie wyszła ponownie za mąż. Ale oboje zdążyli jeszcze razem cieszyć się życiem przez dwa spokojne i piekne lata – w leśniczówce Pranie.

Jednak poezja żyje, a Gałczyński “trafił pod strzechy” – także na Śląsku. Córka Kira patronuje Ogólnopolskiemu Konkursowi Recytatorskiemu “Z Gałczyńskim łatwiej” który jest organizowany w Zabrzu. A był to człowiek niezwykły – poliglota, którego przewodniczką była też muzyka. Wyczulenie na melodię i dźwięki pomagało mu nie tylko w pisaniu wierszy, ale i w nauce języków. W biografii podają, że znał ich osiem (z jęz. greckim i łaciną włącznie). Wiersze, które pisał z taką lekkością – swoją prostotą i rytmem nadają się znakomicie do śpiewania. Spośród licznych piosenek skomponowanych do Gałczyńskiego wierszy wymieńmy choć kilka. Dzięcioł i dziewczyna – spopularyzowana przez Marylę Rodowicz, ale śpiewał ją też Japończyk na festiwalu w Sopocie; Prośba o wyspy szczęśliwe – muzyka i wykonanie Anna German. List noworoczny – śpiewa Alicja Majewska; Pieśń o żołnierzach Westerplatte – wyk. zespół Forteca; Modlitwa do Anioła Stróza – wyk. zespół Wyspy Dobrej Nadziei. Ale któż mógłby oddać lepiej nastrój wierszy Mistrza Ildenfonsa niż romantyczny Marek Grechuta?

.

.

.

Kilkanaście lat po śmierci poety, Muza – Polskie Nagrania wyprodukowały płytę długogrającą z serii Współczesna Poezja Polska. Na niej sam Gałczyński recytuje swoje utwory : Spotkanie z Matką, Sanie, Zaczarowana dorożka, Przez świat idące wołanie, Śmierć Andersena i fragment poematu “Wit Stwosz”.

.

Nadleśnictwo Maskulińskie ufundowało wokół leśniczówki ścieżkę edukacyjną, po której przed kilkudziesięciu laty chadzał mistrz Konstanty.

.

Srebrna Natalia i Zielony Konstanty – tak nazywał poeta żonę i siebie.

Na koniec piosenka p.t. “Ukochany kraj” (2:57) https://www.youtube.com/watch?v=YC4qMXZs0Lk&t=2s  spopularyzowana dzięki zespołowi Mazowsze. Muzykę napisał Tadeusz Sygietyński (1896-1955), twórca zespołu. Nie wszyscy chyba wiedzą, że autorem tekstu jest Gałczyński.

UKOCHANY KRAJ

Wszystko tobie, ukochana ziemio
Nasze myśli wciąż przy Tobie są
Tobie lotnik triumf nad przestrzenią
A robotnik daje dwoje rąk

Ty przez serce nam jak Wisła płyniesz
Brzmi jak rozkaz Twój potężny głos
Murarz, żołnierz, cieśla, zdun, inżynier
Wykuwamy Twój szczęśliwy los

Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochane i miasta i wioski
Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochany, jedyny, nasz, polski.

Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochana i ziemia i nazwa
Ukochany kraj, umiłowany kraj
Nasza droga i słońce i gwiazda.

My trudności wszystkie pokonamy
Żaden wróg nie złamie hartu w nas
W słońce jutra otworzymy bramy
Rozśpiewamy, rozświecimy czas

To dla Ciebie najgorętsze słowa
Wszystkie serca, siła wszystkich rąk
To dla Ciebie, piękna i Ludowa
Każdy dzień i każdy nowy dom

Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochane i miasta i wioski.
Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochany, jedyny, nasz, polski.

Ukochany kraj, umiłowany kraj
Ukochana i ziemia i nazwa.
Ukochany kraj, Umiłowany kraj
Nasza droga i słońce i gwiazda.

Taki tekst dzisiaj by chyba nie przeszedł, przecież polskojęzyczne gadzinówki nie po to się zagnieździły, aby wspierać naszą kulturę. Zasłużone artystyczne zespoły “Mazowsze” czy “Śląsk” jeżdżą w małych grupach po terenie aby się utrzymać, tymczasem rząd węgierski postanowił, że ich narodowy zespół folklorystyczny jest wielkim skarbem, którego utrzymanie musi zapewniać państwo. A nasze wyklada hojnie ogromne sumy dla obcych.

*

Rada praktyczna. Jeśli wybierzecie się w tamte strony aby odwiedzić leśniczówkę Pranie i muzeum Gałczyńskiego, to prawdopodobnie najlepszą porą byłaby wiosna lub jesień. Latem przyjeżdża tam dużo turystów, samochody, wycieczki autobusowe itp. (szczególnie podczas koncertów oraz w soboty i niedziele).

.

.

Jak widać, pisanie o Gałczyńskim trudno jest ograniczyć do kilku paragrafów. Dlatego zostały tu nadmienione tylko niektóre epizody z jego życia. A jednak – pomimo gwałtownie ulatującego czasu – ta poezja ciągle urzeka i pozostaje świeża, jak wiosenny wiatr w koronach mazurskich sosen.

______________________

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Translate »