W.Majdański – Cywilizacja franciszkańska (Cz. 2)

W.Majdański – Cywilizacja franciszkańska (Cz. 2)

Rozdział II:

Rycerz – odkrywca braci i mistrz dobrej formy w ciepieniu.

.

9. Odszukaj rodzinę

Ojciec Maksymilian Kolbe nie był człowiekiem słowa. Jego indywidualność realizowała się w akcji, jak u mężów czynu lub dowódców na froncie. Normą zaś w działalności jego było otwarcie się na cały świat. Dlatego musiał trafiać możliwie do wszystkich. Może z tego powodu zasady swego ruchu podawał przez proste i tak oszczędne wyrazy, że niejako zmuszony był powtarzać się w kółko. Całe piśmiennictwo tego zakonnika to zwięzłe listy i krótkie rozważania. Pisał tylko z koniecznej potrzeby, dlatego próżno by doszukać się w tym pięknosłowia.

.

Na zdjęciu: ojciec Kolbe (trzeci od lewej) w Japonii, wśród nowych przyjaciół.

W latach swego misjonarstwa na Dalekim Wschodzie patrzył ojciec Makszymilian na wyspy japońskie z tęsknotą: “Kiedyż to Ona zwładnie światem? ‘A módlcie sie za mnie, bym nie tylko gadał, ale przede wszystkim robił to, o czym piszę‘ – kończył jeden ze swoich “japońskich” listów.

*

Rodowód osobowości każdego człowieka można odszukać w rodzinie, zwłaszcza w klimacie współżycia rodziców jako małżonków. Już nie wystarczy zasada “Cherchez la femme!” (szukaj kobiety) by kogoś odcyfrować. Teraz wkracza zasada bez porównania prawdziwsza: “Cherchez la famille!” – Odszukaj rodzinę! To nie przypadek, że Bóg-Człowiek miał matkę nieskalaną. Kobiety muszą być wartościowsze biologicznie, psychicznie i moralnie od mężczyzn, bo tego wymaga rozwój właściwy ich dzieci, a tym samy własciwy rozwój tych kobiet. Nikt nie zastąpi matki w okresie decydującym o właściwym rozwoju dziecka, czyli w pierwszych kilku latach po urodzeniu. Żaden zawód nie rozwija kobiecości tak jak macierzyństwo.

.

1. Historyczne zdjęcie domu, w którym zamieszkali wkrótce po ślubie Julian i Marianna Kolbowie, rodzice św. Maksymiliana; 2. Marianna Kolbe, matka świętego; jego ojciec Juliusz zginął podczas 1-wszej wojny światowej; 3. Obecnie w dom rodzinnym św. M. Kolbego istnieje muzeum, często odwiedzane przez młodzież, rodziny i turystów, także zagranicznych.

.

Otóż rodzice Rajmunda, późniejszego ojca Maksymiliana Kolbe – Juliusz i Marianna byli ludźmi prostymi o wykształceniu domowym, z zawodu tkacze. On pochodził z rodziny chłopsko-robotniczej a ona z robotniczej. Razem pracowali w fabryce, kolejno w Zduńskiej Woli, potem najdłużej w Pabianicach i na krótko w Łodzi.

W tym czasie były ustawicznie strajki i niepokoje. Oni zawsze byli spokojni i zrównoważeni. Kolbowie strzegli swoje dzieci od zepsucia moralnego. Wyjechali z dużego miasta do małych Pabianic aby chłopcy się w Łodzi nie popsuli. Cała praca i wszystkie zamiary ojca były skierowanena wychowanie i wykształcenie dzieci. Prowadził on w Pabianicach własny sklep spożywczy oraz gospodarstwo rolnicze. W jednym ze swoich listów Kolbowa się zwierza: “W pierwszym roku po ślubie wstąpiliśmy z mężem do trzeciego zakonu by praktykować ducha św. Franciszka”.

.

Zduńska Wola, pokój na poddaszu domu rodzinnego , kołyska i ołtarzyk – tam przyszedł na świat Rajmund Kolbe, późniejszy święty Maksymilian. W tym domu urodził się także starszy brat Rajmunda, Franciszek. Miejscem urodzin najmłodszego z braci, Józefa były Pabianice bo tam się przeprowadzili rodzice. Franciszek (1892-1945) zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym Buchenwald, trzy miesiące przed zakończeniem wojny. Józef (1896-1930) także został franciszkaninem i najbliższym współpraowonikiem Maksymiliana, współredagował “Rycerza Niepokalanej” i był rektorem Małego Seminarium w Niepokalanowie.

.

Nie chcieliśmy być bogaci mając przekonanie, że bogactwo jest wielką przeszkodą na drodze do doskonałości, a nawet do zbawienia“. Nawet gdy mieli jedną tylko izbę, w pokoiku znalazło się miejsce na ołtarzyk z przepiękną figurką Niepokalanej i stojący krzyżyk oraz lichtarze ze świecami. Przed tym domowym sanktuarium cała rodzina wspólne modlitwy. Ojciec chłopców, Juliusz zginął na początku I-szej wojny jako oficer, dowódca oddziału. Najmłodszy syn Józef poszedł do zakonu i umarł przedwcześnie w roku 1930 jako ojciec Alfons, gwardian Niepokalanowa gdy ojciec Maksymilian przebywał w Japonii. Najstarszy brat syn Franciszek brał udział w ruchu oporu i został zamordowany przez Niemców. Podczas wojny Marianna Kolbe zamieszkala w Krakowie u sióstr felicjanek jako “rezydentka tercjarka” i zaznaczyła się jako osoba wybitnych cnót. Zmarła tam wkrótce po wojnie w wieku 76 lat, a 14-go sierpnia 1944 roku widziała prawdopodobnie ojca Maksymiliana konającego, gdyż tego dnia wypowiedziała jedynie dwa słowa: “Synu mój! “.

10. Pierwiastek rycerski w Kościele

Z takiego domu rodzinnego wyrósł późniejszy założyciel Niepokalanowa i męczennik, który pokonał moralnie potężną armię sług szatana, okupującą już połowę Europy. Ojciec Kolbe zakładał pełną formę rycerską w armii Niepokalanej: zarówno pójście gdziekolwiek, w każdych warunkach jak i gotowość na wszystko i “… być startym na proch dla sprawy Niepokalanej, dla Boga. (…) Wtedy dopiero dopełnienie ofiary będzie pełne”. Spełniło się marzenie chłopca od dwóch koronach: białej- symbolu czyśtości i czerwonej- symbolu męczeństwa.

Tak też zakończył on swoje dorosłe życie i wzbogacił franciszkanizm o nową wartość. Jest nią stała gotowość do walki duchowej ze wszystkimi konsekwencjami jakie doświadczają żołnierze podczas wojny. Bez tej rycerskiej gotowośći ojciec Kolbe nie wyobrażał sobie dobrej kondycji franciszkanina. Od niej zależy dalszy rozwój służby Kościoła i powszechnej regeneracji świata. Ojciec Maksymilian drogę odnowy widział w rycerskim oddaniu się mas calego świata Matce Bożej. A Jej nieprzyjaciółmi jest wszystko, co ludzi nie prowadzi do Boga, co nie jest miłością gdyż pochodzi od węża piekielnego – ojca wszystkich kłamstw.

.

1. Nastoletni Rajmund Kolbe, w wieku gimnazjalnym 2. Symbol graficzny Rycerstwa Niepokalanej. 3. Rajmund – Maksymilian Kolbe na studiach w Rzymie.

Dyplomik Milicji Niepokalanej (łac: Militia Immaculatae) zawierał program wojskowy, wszak militia po łacinie oznacza wojsko. Dwie małe strony tego dyplomiku to synteza cywilnej wojny na siły duchowe. To ma być wojna pokojowa, bez broni produkowanej do zabijania nieprzyjaciół i bez rujnowania ich dorobku gospodarczego. W naszej epoce trwa już inna wojna światowa: nie na maczugi, karabiny czy bomby atomowe, ale na siły moralne. Wojny duchowe weszły od niedawna w stadium coraz sprawniejszej organizacji. Obóż Lucyfera coraz bardziej niecierpliwie stara się zająć główne pozycje strategiczne na statku-Ziemi. W tego rodzaju wojnie ma wziąć Milicja Niepokalanej i według programu wpisanego w dyplomik, akcję uderzeniową miała prowadzić w następujących kierunkach:

  • starać się nawrócić grzeszników, heretyków, schizmatyków, masonów itp;
  • uświęcić wszystkich pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej;
  • niech każdy rycerz Niepokalanej posługuje się cudownym medalikiem Niepokalanej* – to będzą kulki jego broni.

.

Jeśli najgorszy nawet przeciwnik zgodzi się nosić na sobie ten medalik, trzeba mu go dać. Modląc się, dobrym słowem starać się przywieść do ukochania Niepokalanej Matki i uciekania się do niej we wszystkich trudnościach i pokusach. Dużo jest zła na świecie ale pamiętajmy, że Niepokalana jest potężniejsza i “Ona zetrze głowę węża piekielnego”. W taki prosty sposób ojciec Kolbe nauczał masy czytelników do prowadzenia tej walki. Takim zazwyczaj prostymi obrazami ludzie religijni najbardziej masowo się modlą. Bo prawdy religijne są jak pieśń: mają słowa i do nich melodię, ale jedno z drugim dopiero w połączeniu porywa.

Akt strzelisty św. Maksymiliana:
O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie.

.

Kościół nie ma nic wspólnego z ponuractwem, ale im bardziej stawałby się w moralności wygodny, tym byłby mniej autentyczny. Chrześcijaństwo to naśladowanie Boga-Człowieka, nie polegające na wygodnym staczaniu się w dół by się upodobnić do świata – ale na trudnym wspinaniu się w górę by świat ten kształtować w kierunku właściwego rozwoju. Głoszenie Ewangelii wymaga, aby osoba taka wcielała w swoje życie głównego bohatera: Chrystusa. W przeciwnym przypadku rozczytywanie się, głoszenie i słuchanie Ewangelii nie wychodzi poza granice studium religioznawczego.

Co i do czeg ma się przystosować: Ewangelia do świata, czy świat do Ewangelii? Aggiornamento (unowocześnienie, dopasowanie do dzisiejszych czasów) to nie powrót do świata, ale kształtowanie go przez krzyż. Cóż dałby światu Kościół poszukujący wygód? Już tyle powstało wyznań wygodnych, także chrześcijańskich, które nie ośmielają się wymagać od swych wyznawcow właściwego postępowania w sytuacjach trudnych moralnie. Nie wydadzą dobrego owocu bez podjęcia krzyża. Herezja moralności bez krzyża usiłuje teraz wejść w Kościół, a najpierw atakuje życie małżeńskie.

Ostatnia modlitwa chrześcijan w rzymskim koloseum, malował Jean-Leon Gerome (1824-1904) we Francji.

.

Spoglądając głębiej, widzimy kto się dopuszczał dyskryminacji wobec Pana Jezusa: Lucyfer (Por. Ewangelia św Jana 14.30 – “Już nie będę z wami mówił wiele, nadchodzi bowiem władca tego świata“). Początki Kościoła to czasy pierwszej dyskryminacji, to epoka męczenników. Skończyły się one gdy Kościół został wzmocniony dynamicznym laikatem walecznych ochrzczonych barbarzyńców, którzy kolonizowali słabo zaludnione Imperium Rzymskie. Świat męski tych ludów pod wpływem Kościoła przetworzył się w bojową rycerskość średniowiecza, stale gotową walczyć na śmierć i życie za wartości wyższe od życia biologicznego.

Dzięki rycerstwu średniowiecznego laikatu, piekielne moce nie miały szans, by wyrosnąć w tamtych państwach na potęgę militarną i dyskryminować Kościół. Można było skutecznie krępować obóz Lucyfera w jego podstępnej walce, prowadzonej sprytnie do zwyrodnienia ludzkości. Ojciec Kolbe nawiązywał do tych dzielnych tradycji franciszkańskich, a odcinek swej służby rozumiał po męsku: przez walkę przeciw wygodnictwu i tchórzostwu. Milicję Niepokalanej rozumiał on jako rycerski stan, specjalną armię cywilną oddaną matczynej walce przeciw Lucyferowi, w trosce o wolność ludzi – dzieci Bożych.

Życie moralne wymaga nieraz trudnego przezwyciężania tego gorszego człowieka w każdym z nas, bo rycerstwo Niepokalanej musi być porządnie uszykowane do boju. Tym bardziej gdy masowa propaganda przedstawia wiarę i moralność jako niemodne zacofanie. Z czasem wrogi obóz swą zimną wojnę przeciw Kościołowi wzmocnił nowymi technologiami i wiedzą psychologiczną. Przez codzienną propagandę i pod hasłami masowej laicyzacji, przekierowuje on rozwój ludzkości ku moralnemu niżowi. Chociaż imperia totalitarne przestały istnieć formalnie, jednak nie dotyczy to obozu Lucyfera – oni tylko zmienili taktykę. Ten typ wojny trwa nieustannie i zapowiada się, że będzie trwał do końca pobytu ludzkości na statku-Ziemi. I jeszcze bardziej, ta nieustanna wojna będzie się nasilać, dopóki Niepokalana nie zmiażdży łba Lucyferowi.

.

11. Wojna o pokój franciszkański

Pod Grunwaldem rozbrzmiewała “Bogurodzica” – zwycięski hymn rycerstwa polskiego. Święty Maksymilian, podobnie jak miliony młodych Polaków, prawdopodobnie czytał w młodości popularną powieśc H. Sienkiewicza “Krzyżacy”.

Już w chłopięcych latach Maksymilian odczuł co to znaczy niewola. Pasjonowało go rycerstwo dawnej Polski, a dzięki powieściom Sienkiewicza stał się entuzjastą bohaterskich rycerzy, którzy walczyli o wolność zagrożonej Ojczyzny. A druga wojna światowa na ziemiach polskich wpisywała, niczym rozpalonym żelażem, tę prawdę w świadomości Polaków, że naród współczesny, nawet usposobiony pokojowo, musi mieć armię i sojusze wojskowe.

.

1.. Tak niemiecki “Drang nach Osten” wchłaniał po kolei słowiańskie ziemie. Resztki Słowian zachodnich żyją dziś jeszcze na Łużycach. 2. Mapa czarno-biała pochodzi z książki Zofii Kossak p.t. “Troja północy”. Autorka przedstawia tragiczne dzieje plemion słowiańskich, ktore żyły między Odrą i Łabą Ona sama też była uwięziona w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz i opisała to w książce “Z otchłani”. 3. Dwie daty symbolizują zatrzymanie germańskiej ekspansji i uratowanie narodu polskiego przed zagładą .

.

Tylko wówczas, w cieniu miecza swych sojuszników, naród polski będzie mógł swobodnie kształtować swe życie. Później młody Maksymilian zrozumiał, że tak jak państwa potrzebują armie dla obrony przed agresją, podobnie musi być jeszcze inna armia światowa, żeby bronić ludzkość przed agresją obozu szatana, przed jego podstępną demagogią, groźbą demonicznego fanatyzmu i nietolerancji.

W czołówce tej armii zobaczył siebie i franciszkanizm gdyż uświadomił sobie, że armia na usługach Krolestwa Bożego prowadzi najważniejsze zadania bojowe. Zresztą, czyż nie widział, iż ta nieustanna od praczasów wojna na statku-Ziemi, jest prowadzona jednocześnie w płaszczyźnie ziemskiej i pozakosmicznej? Już od początku dziejów, przeciw rodzinie ludzkiej powołanej do życia Bożego w połączeniu z bazą-Niebem, występują nie tylko słudzy Lucyfera, który jest władcą piekielnych otchłani. Dużo zła w świecie czynią podporządkowane mu grupy zdeprawowanych ludzi. Jest to biblijna wojna Niepokalanej ze Smokiem, któremu głowę Ona w końcu rozkruszy.

Matka Boża z Guadelupe, Patronka obu Ameryk. Pod jej stopami:- największy wróg ludzkości – smok, symbol szatana.

Każdy człowiek, aby nie zginął czy nie spotworniał, musi wejśc na drogę postępu moralnego. Muszą wejść na nią zarówno ci, co wciągają masy w tryby niewłaściwego rozwoju, jak i ci co pozwalają się w nie wciągać. Powszechny postęp moralny byłaby to nowość nie spotykana dotąd w dziejach ludzkości. Nadchodzi bowiem czas, kiedy dalsze odkładanie staje się coraz bardziej niemożliwe, gdyż zaniedbywanie spraw pierwszorzędnych jest groźne w życiu nie tylko osobistym, ale i narodowym. Przy powszechnej bierności, o programach społecznych a nawet i ogólnoludzkich decydować będzie margines społeczny. Tylko ewangeliczne “bitwy” o ludzkie dusze prowadzą do pokoju na statku-ziemi.

Członek załogi statku kosmicznego-Ziemi, człowiek pragnący prawdziwego postępu, widząc efektowne osiągnięcia w astronautyce – zapytuje: “A my na naszym statku, jak lecimy?” Ojciec Kolbe zapytałby skromnie z właściwym sobie rodzajem troski: Ilu członków załogi na statku-ziemi będzie z Niepokalaną służyć Bogu Ojcu? Kiedy otwiera się pole do walki, raduje się serce wojownika.

.

1. Jasna Góra zwyciestwa, wraz z chronionym od wieków obrazem Matki Bożej; 2. Oblężenie Częstochowy 1655 – obraz mal. Rymkiewicza. Potop szwedzki spowodował śmierć ponad miliona Polaków, wielkie spustoszenie kraju i grabież majątku narodowego.

.

Walka będzie po wsze czasy żywiołem natur męskich. Świat mężnych ludzi musi walczyć i pracować, bo tego wymaga rozwój męskich wartości. W takim nabożeństwie do Matki Bożej przestawałby górować sentyment (coraz bardziej kobiecy i do niczego nie zobowiązujący), natomiast umożliwiłoby to współdziałanie z Matką Bożą. Walczyć o najwyższe wartosći – i to z bezgraniczną wiernością swemu sztandarowi – musi jak najwięcej męzczyzn, żeby ich nie zmuszano co pewien czas do wzajemnego zabijania się wojskowo, na wojnach.

.

12. Ojcowskość i braterskość “zawodowa” księży i zakonników

Cóż zatem jest bardziej jasne niż to, że rozwój kapłaństwa idzie w tym kierunku, by ksiądz czuł się w coraz większej mierze ojcem ludzi jako Bożych dzieci, odpowiedzialnym za ich “życie Boże” i za ich przyjaźn z Bogiem i ludźmi? Ludzie dobrej woli jeszcze nigdy nie potrzebowali tyle dopingu by wierzyć, a zwłaszcza żyć według wiary. Nigdy nie byli też zasypywani plewami kulturowymi tak masowo jak obecnie. Sterroryzowani psychicznie tym stanem rzeczy, ludzie dobrej woli potrzebują widzieć choćby niewielkie grupy wierzące i żyjące według wiary. Tylko wtedy mogą wyjść z odrętwienia i odetchnąć jako chrześcijanie by kształtować swe życie dzieci Bożych. Wtedy będzie im łatwiej wierzyć i prowadzić swe życie według wiary – choćby ich najbliższe środowisko, a nawet świat cały, szedł w przeciwnym kierunku rozwojowym. Z samego słuchania bądź czytania nie ma wiary i życia według wiary.

.

Założyciel Niepokalanowa dbał, aby bracia zakonni zdobywali konkretne zawody. Już na samym początku powstała tam straż pożarna, najpierw z bardzo prostym sprzętem ale z czasem rozwijała się technika i sprawności. Strażacy w habitach (nie używali ich oczywiście podczas akcji ratunkowych) gasili w okolicy setki pożarów i zajmowali wysokie lokaty w konkursach.

.

Życie zawodowe w całej różnorodności, szczególnie w sytuacjach najtrudniejszych moralnie, wymaga niezależności od możnych tego świata, od rządów i prywatnego kapitału. Dlatego każdy mężczyzna powinien mieć swój zawód, bo kultura pracy łączy się z fachowością i przez nią mierzy się na ogół wartość mężczyzny. Ponadto, każda usługa fachowca ułatwia poznanie ludzkich problemów i pomaga bratersko na oddziaływać na innych. Takiego zaawansowania moralnego wymagają dziś np. wszystkie zawody związane z medycyną czy edukacją. Są też inne zawody, na których usługi czekają nie tylko sami ubodzy, chorzy i osoby beznadziejnie nie radzące sobie z życiem. Skromność potrzeb materialnych w połączeniu z wysokimi kwalifikacjami zawodowymi może w wielu sytuacjach ułatwić oddziaływanie z magiczną siłą na ludzi, także w różnych sferach kultury. Dlatego księża muszą widzieć ludzi prawdziwie jako swe duchowe dzieci, a bracia zakonni i siostry – jako swoje rodzeństwo duchowe. /.. / Jakże aktualne stają się dziś słowa laureata nagrody Nobla, dr Alexisa Carrela*: “Trzeba się poświęcać dla drugich, żeby samemu ocaleć.”

Alex Carrel (1873-1944) – francuski chirug, laureat nagrody Nobla. Nie wierząc w Boga pojechał do sanktuarium w Lourdes i tam był świadkiem cudownego uzdrowienia osoby, której lekarze nie dawali żadnych szans na przeżycie. Nawrócił się, przyjął sakramenty i napisał książkę “Moja podróż do Lourdes”.

.

Bez tego młody ksiądz czy młody brat zakonny nie ocalą swego powołania w naszych czasach. Najwięcej powołań zakonnych i kapłańskich było zawsze wśród prostego ludu. Powołania kwitły w rodzinach wielodzietnych a zwłaszcza tam, gdzie rodzice otaczali czcią księży i życie zakonne. Ojciec Kolbe mawiał do braci: “… jestem na to, żebym się dla braci wyniszczył” a dla każdego z nich umiał stworzyć w zakonie nastrój idealnie rodzinny i zespolić wszystkich do wytężonej pracy. A czymże w konsekwencji jest papież, jak nie ojcem ludzkości jako rodziny dzieci Bożych?

13. Religia odpowiedzialności i inicjatywy

Galopujący postęp współczesności sprawia, że umiejętności zawodowych niegdyś zdobytych nie uzyskuje się raz na zawsze. Żadne studia i praktyka z okresu młodości nie wystarczą obecnie by utrzymać się w zawodzie do końca życia. Podobnie jak wyrobienie duchowe zdobyte za młodu nie wystarcza na zawsze do życia religijnego. Na zastój nie pozwalają ciągłe zmiany w kulturze, najbardziej te ustawione w błędnym kierunku: nowotwory chorej wyobraźni, chaos i tzw. nieskoordynowany “postęp”.

Kościół także jest porywany w wir tych nieustannych zmian, faktycznych i planowanych. Któż może powiedzieć czy i kiedy – a nade wszystko czym – to się skończy? Minimum odpowiedzialności za Kościół to modlitwa i cierpienie ofiarne, które mogą wstrząsnąć nawet całą wspólnotą. Inicjatywy prywatne w granicach parafii wymagają jednak skromności, taktu i szacunku dla duchowieństwa – szczególnie gdy są to sprawy większej wagi. Nie wystarczy mieć słuszność, jeśli nie umiemy wprowadzić jej w życie. A tak przecież bywa nie tylko w Kosciele.

Idąc razem: wspólnota, zespoły i odważni księża nie pozwoliliby się zdominować przez pospolitą, oporną część parafian – tak samo w diecezjach, w kraju jak i w całym Kościele. Księża rozproszeni w pojedynkę i wśród balastowej większości stoją przed trudnym wezwaniem. Oni będą potrzebowali coraz więcej pomocy ze strony wysoko wykwalifikowanych zespołów, także spośród laikatu. Stąd problematyka inicjatyw i odpowiedzialności, by ułatwić całemu światu respektowanie zasady “pierwszej kolejności.*” Na tym polega uniwersalizm jednej owczarni i jednego pasterza (Jn 10.16).

U ojca Kolbego pionierska niezależność – obok standaryzowanego franciszkanizmu ojców i braci oraz tercjarstwa ludzi świeckich – to “inność” jego franciszkanizmu w postaci M.I. (= Rycerstwa Niepokalanej). Owa inność według niego polegała na bezgranicznym oddaniu się Matce Bożej. Jest to odważna odpowiedzialność za Kościół i – przy Jej nieustającej pomocy – nieograniczone inicjatywy dla wspólnot kościelnych.

Kościół jest jak ocean: nie od razu się rozkołysze. A rozkołysać go mogą – jak wskazuje historia – inicjatywa i odpowiedzialność wielkich świętych, albo żywiołowa konieczność (przypierająca go do muru jako warunek życia i śmierci). Wszakże i wtedy pozostaje jak ocean: niezmieniony w głębi, gdyż widoczny w swojej hierarchii – opiera się na dołach społecznych. Dzięki temu, nawet bez odgórnego planu, Kościół może odradzać się w każdym czasie i z każdego miejsca na Ziemi. Kościół tym sprawniej pracuje, im bardziej pomaga ludziom i to nie jest przypadek, że ludzie jakby instynktownie gromadzą się przy Kościele. Podczas podwójnego lotu naszego statku-Ziemi, Kościół jest etapem na drodze do bazy-Nieba.

14. Z życiem Bożym i przyjaźnią w bunkrze śmierci

Co z inicjatyw ojca Kolbego zapowiada się na trwałe?

  • Najpierw rycerski stosunek do Matki Bożej, do jej walk z wężem-Lucyferem. Bo jakże ogromny potencjał możliwości pokoju dla świata niesie ta idea?
  • Druga to demokratyzacja świętości w klasztorach męskich, najwyższy rodzaj emancypacji mężczyzn z ludu. Pobożność nie może być, jak dotychczas, domeną kobiet i – aby nie uległa wypaczeniu – musi być uzupełniona pierwiastkiem męskim. Świętość, jako coraz wyższa sprawność w życiu Bożym i przyjaźń dla ludzi jako dzieci Bożych stanowi pierwszą wartość na statku kosmicznym-Ziemi.
  • A trzecia wartość ojca Kolbego, domagająca się upowszechnienia? Jest nią umiejętnośc cierpienia we właściwej postawie. Astronomiczne spojrzenie pozwoliło nam zobaczyć Kościół prowadzący ludzkość w jej pozakosmicznym locie, bo jak pisał laureat Nobla z medycyny, dr Carrel: “Celem życia nie jest wiedza, lecz uświęcenie.

W przypadku nieuniknionych schorzeń, przykrości, wypadków czy zawinionych kar, tylko dobrowolne branie na siebie krzyża może zmniejszyć uczucie ucisku czy męki. Rozwiązywanie takich sytuacji razem z drugimi ludźmi tworzy głębokie więzi. A ponadto: czy przeżywane cierpienia i otrzymane rany nie wyzwalają w nas krynicznie czystych głębin naszej osobowości?

Święty Franciszek obejmuje Chrystusa na krzyżu. Obraz hiszpańskiego malarza Bartolome Murillo (1617-1672).

Taka gotowość i wyzwalający się z niej witalizm były w dobrej formie zakonu franciszkańskigo czymś więcej niż brawura rycerska. Przypominało to młodym ludziom najlepsze tradycje tej awangardy i to ich przyciągało. Ten rodzaj bezkrwawego rycerstwa wyprzedzał epokę o siedemset lat i dopiero dzisiaj zaczynamy to rozumieć, w obliczu coraz bardziej zaawansowanych technologicznie wojen i ogólnej degeneracji/127.

Tęsknota za poświęceniem życia dla zdrowia moralnego i przyjęcie cierpienia jako ofiary, to jedna ze stałych wartości u świętych wszystkich czasów i narodów. W granicach swego przyrodniczego życia, człowiek najlepiej może się rozwijać wtedy, gdy jest blisko Boga Ojca. Zdarzają się sytuacje – a czyż nie mogą trwać latami? – gdzie trzeba akceptować osłabienie swojego życia psychosomatycznego*, a nawet jego zniszczenie. Przykładem najwyższym jest tu wielkopiątkowa męka Chrystusa, który wyniszczył siebie aż do śmierci aby dopelnić Boże dzieło Zbawienia. Męczeństwo na krzyżu nie jest więć karą za złe życie, ale symbolem wiary i zapowiedzią zmartwychwstania.

*. Psychosomatyka to nauka dotycząca wpływu czynników psychicznych (osobowość, środowisko, stres) na stan zdrowia organizmu człowieka.

Dlatego krzyż jest nie tylko symbolem Kościoła, ale drogą tej części ludzkości, która gotowa jest dobrowolnie przyjąć trudności i cierpienia by spełniać wolę Bożą. Prawdziwa moralność, chociaż odstrasza małych, to porywa serca wielkich. Porywa mnóstwem perspektyw rozwojowych i witalizmu przejawiającego się w gotowości na wszystko, w imię Boga. Bo cóż to za chwała, jeśli grzeszycie i pod przymusem przyjmujecie cierpienia? Cierpienie leży w naturze statku-Ziemi i, co najwyżej, da się tylko ograniczyć do właściwego minimum. Bogu się podoba, gdy czynicie dobrze a cierpienia przetrzymacie. Takiego wysiłku i poświęcenia wymaga nie tylko męstwo, ale także higiena naukowo-biologiczna. Gdy tego zabraknie, wówczas życie człowieka zostaje ograniczone do poziomu zoologii.

W Niepokalanowie nie było dnia, w którym ojciec Maksymilian nie odwiedziłby chorych w klasztornym szpitaliku. Zwykł przy tym zaznaczać, że szpitalik i chorzy to najważniejszy i najbardziej produktywny dział pracy w wydawnictwie M.I. “Szpitalik jest hutą, w której cierpieniem topi się własne ja i unieszkodliwia mitycznego potwora o siedmiu głowach”.

.

Ziemia Lubuska – wieś Gębice k/ Gubina, położona nad rzeką Lubszą, 8 km od granicy polsko-niemieckiej na Nysie Łużyckiej. W pobliżu tej wsi, na krótko przed napaścią na Polskę (latem 1939) Niemcy utworzyli obóz jeniecki Stalag III B Furstenberg – Filia Amtitz.

.

Na samym początku II wojny światowej Niemcy aresztowali ojca Kolbego i wywieźli go z wieloma współbraćmi do obozu Amtitz. “Były to chwile najdroższe” – wspominał jeden z braci. “Ojciec Maksymilian mówił o cierpieniu podobnie jak przedtem w zakonnym szpitaliku, że pobyt w obozie, to przyjazd na misje i teraz mamy okazję, trzeba ją wykorzystać. Możemy tu zrobić dużo dobrego.”

.

 Dnia 28 września 1939 roku, Maksymilian Kolbe wypowiedział na terenie obozu jenieckiego Amtitz prorocze słowa do współinternowanych: “Drogie dzieci, zobaczycie, że tu jeszcze będzie Polska“.

.

Uwolniony po trzech miesiącach, ojciec Kolbe został ponownie aresztowany w lutym 1941 roku. Kolejne trzy miesiące spędził na na Pawiaku, gdzie go przesluchiwano a następnie wywieziono do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Jak zeznawali współwiężniowie tego obozu śmierci, w nieludzkich warunkach Oświęcimia ojciec Maksymilian był zawsze pogodny i spokojny. Nikt nie słyszał z ust jego narzekania lub niestosownego słowa. Przeciwnie: “Jego słowa działały jak krople deszczu na spękaną ziemię, bo umiał gorzkie cierpienia przetwarzać na twórcze i tryskające życiem źródło siły duchowej, która nas podtrzymywała. (Ze wspomnień – ks. Konrad Szweda).

.

1. Brama do KL Auschwitz. Dla wielu więźniów jedynym wyjściem z tej fabryki śmierci był już tylko krematoryjny komin. 2. Ojciec Kolbe zgłasza się do komendanta obozu by zastąpić więźnia skazanego na śmierć w bunkrze głodowym.

.

I nadszedł decydujący moment w jego życiu, chwila prawdy w zmierzeniu się z całą potęgą piekielnych sług. Na apelu 29 lipca 1941 roku wybierano więźniów na śmierć głodową. Wtedy ojciec Kolbe usłyszał szept jednego spośród skazanych: „Jak bardzo mi żal żony i dzieci, które osierocę!” Wystąpił wtedy z szeregu i powiedział komendantowi obozu, że gotów jest zastąpić tego ojca. Zaskoczony Niemiec wyraził zgodę nie wiedząc, że stał się narzędziem Opatrzności, bowiem heroiczny czyn franciszkanina wywołal dobroczynny wstrząs wśród upodlonych w tym piekle więźniów. Niemcy potrafili tam zepchnąć bytowanie ludzi na najniższy poziom egoizmu i nienawiśći. Walka o byt, o każdy kawałek chleba, była bezlitosna. Byle przetrwać, a każdy chciał żyć. W tych warunkach, przy zmieszaniu więźniów politycznych z kryminalistami i skazanymi zbrodniarzami, człowiek istotnie stawał się wilkiem dla czlowieka.

Wśród takich nastrojów nastąpilo samoofiarowanie się o. Maksymiliana i był to jedyny wypadek w dziejach tej fabryki śmierci. Wiadomość szybko się rozeszła wśród więźniów, z serca do serca. Był to niewątpliwie wstrząs moralny podobny do pioruna, ktorego uderzenie oczyszcza atmosferę. Wycieńczony, schorowany zakonnik złamał pychę i psychiczną przewagę niemieckich oprawców, a towarzyszom niedoli dał promyk nadziei. Do ostatecznej próby hartował się od lat, by w takiej chwili uzmysłowić towarzyszom niedoli, że ponad bilologicznym przetrwaniem istnieją jeszcze wartości najwyższe. Przez cały swój pobyt w obozowym piekle ojciec Kolbe pełnił potajemnie posługę kapłańską dla współwięźniów, m.in. spowiadał, głosił kazania i ukradkiem sprawował Msze święte. A pozostawił po sobie tylko dwie pamiątki: mały obozowy kielich mszalny oraz różaniec, ofiarowany Wilhelmowi Żelaznemu z Chorzowa (nr. obozowy 1126). Czy w tym niemieckim lagrze nasz umierajacy rycerz Niepokalanej nie wyprzedzał swoich czasów by – opuszczając statek kosmiczny-Ziemię – zgodnie z marzeniem swej młodości, dotrzeć do bazy-Nieba? A w czasach dzisiejszych: któż może być pewien, że lucyferskie międzynarodówki, gdy sięgną po władzę nad światem, nie będą kuszone skazywać na oświęcimskie lagry najpierw elitę Kościoła a po niej innych wyznawców Chrystusa?

.

.

W epoce ciągłych zmian, gdy postęp nauki i techniki pozwalają machinie administracyjnej i propagandowej miażdżyć dobrą wolę obywateli, powstaje nowy obowiązek Kościoła: by wzorem ojca Kolbego, przez coraz wyższy rozwój moralny, nie dopuszczć ludzi złej woli do władzy totalitarnej. Nie da się tego zrobić bez wprowadzania uniwersalnej moralności Kościoła i powszechnej za to gotowości na cierpienia.

Coraz częsciej docierają do nas wiadomości, że dyskryminowani wyznawcy Kościoła decydują się na rozpaczliwe zrywy obronne podczas prześladowań. Czy nie jest ekonomiczniej, by te energie i poświęcenie zawczasu konsolidować w całym Kościele – jako nasze wspólne zadanie w kształtowaniu powszechnej świadomości o wspólnym losie wszystkich ludzi jako dzieci Boga Ojca? Jest to przecież oczywiste, gdy uświadomimy sobie i wszystkim o podwójnym locie globu-statku kosmicznego w kosmosie, a jego załogi w locie najważniejszym, do swej ostatecznej przystani: do bazy w Niebie. Nadszedł czas w Kościele, by to posłannictwo traktować poważniej niż kiedykolwiek dotąd. Staje się ono coraz pilniejszą koniecznością, którą niesie życie pod groźbą zagłady Kościoła i degeneracji już nie tylko pojedynczego człowieka, ale całej ludzkości.

Jak nie można kochać Boga nie kochając człowieka, tak też niepodobna się czuć odpowiedzialnym za ludzkość, jeżeli nie kocha się własnego kraju. Otóż ilekroć Kościół poprzez swoje katolickie narody nie wychowuje zdecydowanie ludzkość jako rodzinę dzieci Bożych, tylekroć osłabia te narody do tego stopnia, że ich dobroczynny wpływ na życie moralne pozostałego świata maleje. W końcu może dojść aż do takiego upadku, że sprowokuje obóz Lucyfera i ludzi złej woli do otwartego prześladowania coraz mniejszej liczby ludzi pragnących żyć w braterstwie dzieci Bożych. Jeżeli Kościół w przyszłości nie ma się zamienić w topniejące ilościowo stowarzyszenie męczenników i masy pozostałych, trzymających się go skrycie, zaledwie na nitce wiary – to nie można dalej dryfować biernie wśród mętnych prądow. W przeciwnym wypadku zagubiona ludzkość utraci świadomość właściwego rozwoju i swego najważniejszego lotu: do bazy-Nieba.

15. W czołówce wychowawców ludzkości

Ojciec Kolbe był jednym z najrzadszych talentów pedagogicznych, był wychowawcą ludzkości. “Przez Maryję do Jezusa!” – w tej zasadzie mieści się cały ojciec Kolbe i jego zmysł wychowawczy, a może i geniusz pedagogiczny. Kościół trzyma się tej zasady od samego początku. Franciszkanizm także ją przyjął, posłusznie wypełniając wskazanie od swego założyciela: “Wszystkim moim braciom, którzy są teraz i będą w przyszłości, rozkazuję wielbić zawsza Matkę Bożą i czcić ją na wszystkich drogach…”. W przeciwieństwi do moralnej brzydoty węża-Lucyfera, można przywracać ludzkości moralną świeżość przez niepokalaność Maryi.

Pietro da Cortona (1596-1669) – “Matka Boża pokazuje św. Franciszkowi swoje Dzieciątko”.

.

Między doniosłością zadań Kościoła, a wprowadzaniem tych zadań w życie otwiera się zbyt często przerażająca czeluść, pochodząca nie tyle ze słabości czynnika ludzkiego, ile z fuszerstwa zawodowego. Nie wystarcza już samo urabianie sumień przez głoszenie teorii podawanych kiepsko, przy braku praktyki. Obok nauki Kościoła musi powstawać autentyczne życie, na tej nauce wzorowane. A przecież w parafiach katolickich nie ma nawet takich wzorowych małżeństw, które by kształtowały innych małżonków. Chodzi o dobrą robotę Kościoła wśród wyznawców, aby ci przychodzący z zewnątrz i zaproszeni do dialogu czy ekumenizmu dostrzegli wyraźnie, jaki model życia osobistego proponujemy. W przeciwnym wypadku “naprawianie” świata sprowadza się tylko do wzniosłej i życzliwej gadaniny.

Zdrowy odłam ludzkości, ukształtowany jako rodzina dzieci Bożych, ma wskazać kierunek rozwoju dla całej ludzkości. Jakże gigantyczne to zadanie! Otóż ojciec Kolbe włożył w nie swoją cząstkę, znajdując skróconą drogę do pospolitego ruszenia. Na szczęście, mając dwa doktoraty, nie był on intelektualistą ani pedagogiem z wykształcenia i to uratowało go od rutyny. Wrodzony zmysł rzeczywistości wskazywał mu, że dla pewnej części ludzkośći bezpośrednią drogą do Chrysusa jest Maryja. Potwierdzać to mogą niezliczone ilości sanktuariów, kapliczek przydrożnych i objawienia Matki Bożej. Mają one potrójne znaczenie: oczyszczające, oświecające i jednoczące. Dlatego w swej akcji pomocniczej dla Kościoła, ojciec Kolbe wprowadził dotychczas nie wykorzystany motyw wychowowywania ludzkości przez wskazanie dziecięstwa do Matki Bożej jako Matki każdego człowieka i całego rodzaju ludzkiego.

Dla świętego Maksymiliana dojrzałe dziecięctwo wobec Maryi to było osobiste oddanie się Królowej i naszej Hetmanki Dobrej Nadziei. Nie precyzował przy tym żadnych teorii dla samowychowywania się, natomiast sam stanowił eksperyment – ile pracy nad sobą można wydobyć przez pośrednictwo Maryi, jak dalece można rozwinąć swoje wobec Niej synostwo a tym samym braterstwo wobec Chrystusa i dziecięstwo wobec Ojca niebieskiego. Ta nieograniczona ufność prowadziła go nieomylnie właściwą drogą i strzegła od nieekonomicznej szarpaniny z losem.

Analogicznie jak biologiczne urodzenie się, tak przez sakrament Chrztu rodzimy się w rodzinie dzieci Bożych – w Kościele. Dlatego człowiek musi po raz drugi poznać Maryję jak swą matkę w życiu Bożym. Na drodze do pełni rodzicielstwa dojrzewają także rodzice, a rodzinne dojrzewanie nie musi opierać się na ciasnocie serca, lecz otwierać się na innych, jako ruch zaprzyjaźnionych rodzin. Bo czyż w analogicznym kierunku, podobnie jak naród będący rodzina rodzin, nie zmierza rozwój ludzkości jako wielka rodzina narodów? Dla dobrze wychowanego człowieka nie ma ludzi obcych na naszym statku-Ziemi. Byłoby to wbrew przeznaczeniu tego statku i jego załogi, wezwanej do uniwersalnego braterstwa dzieci Bożych. Tego nas uczy Modlitwa Pańska a franciszkanizm kształtuje przyjazne postawy zachęcając do miłowania każdego stworzenia.

16. Udział w mocy Bożej

Odpowiedzialność za rozwój duchowy świata pochłaniała pracę ojca Kolbego, gdyż był to jeden z największych miłośników ludzkości. On pragnął wszystkich obdarowywać szczęściem dziecięctwa wobec Maryi używając nowoczesnych środków informacji – bez lęku przed uprzedzeniami, trudnościami, bezmiarem przestrzeni i czasem. Głównym środkiem ich oddziaływania miał być miesięcznik “Rycerz Niepokalanej”. Założyciel Niepokalanowa przestrzegał, że “owocność pracy nie zależy od zdolności, zabiegów, pieniędzy ale tylko i jedynie od stopnia łączności z Bogiem. Tu się narzuca pasus z Ewangelii: “Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1.37).

Wśród wielu dostępnych środków wybierał najpierw takie, które sama Niepokalana chce. “Ona podała akt strzelisty przy objawieniu cudownego Medalika, więc to nasza modlitwa, do której wszystkich włączamy. Darowała nam cudowny Medalik, więc to nasza kulka, która ma trafiać w ludzkie serca“. I spełni się to, co przewidywała św. Katarzyna Labouré (1806-1876), której Niepokalana objawiła Cudowny Medalik. Ona zetrze głowę tego, który do końca świata będzie wysilać się w brużdzeniu, będzie kusił do grzechu i siał między ludźmi kąkol niezgody. Ale Niepokalana zwycięży, a największy wróg czlowieka – szatan pozostanie samotny ze swoim planem zniekształcenia rodzaju ludzkiego.

Ile lat ma Twój Kościół ?

Przez nieustającą pomoc Niepokalanej stopnieją herezje i odszczepieństwa, a do Boga powrócą sekciarze, zatwardziali grzesznicy i najwięksi wrogowie Kościoła.

*

Uzupełnienie. Spośród kilku tysięcy wyznań i sekt można wymienić już tylko te najbardziej znane (obok każdej umieszczamy datę jej powstania): lutereanizm – 1517; anglikanizm – 1534; kalwinizm – 1536; arianie / “bracia polscy”- 1562; batyści – 1605; “bracia morawscy”- 1722; metodyści – 1744; mormoni – 1830; adwentyści – 1844; jehowici – 1870; zielonoświątkowcy – 1901. Kilka lat po II-giej wojnie światowej w Amsterdamie powstała Światowa Rada Kościołów (ŚRK), którą później przeniesiono do Genewy, miasta reformacji kalwinistów. Zrzesza ona ponad 350 kościołów, głównie protestanckich i część prawosławnych. ŚRK ma charakter ekumeniczny i należą do niej tylko te kościoły, które uznają dogmat o Trójcy Przenajświętszej.

Do wprowadzenia jednej religii dla całego świata bardziej przydatnym jest założony w USA Prlament Religii Świata (Parliament of World’s Religions) – coś na wzór ONZ. Tam już wszystko da się przegłosować. Może tym da się wytłumaczyć coraz bardziej natarczywe ataki na Kościół katolicki – jako forma nacisku, by się do nich przyłączył?

[C.d.n.]

____________

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Translate »